Zasady żywieniowe, które stosuję na co dzień i przepis na dyniowe ciasteczka

Dieta, nawyki żywieniowe, odżywianie – to tematyka, która budzi ogromne zainteresowanie, którą zajmuje się liczne grono różnych ekspertów i internetowych „żywieniowych mentorów”, przy jednocześnie wciąż rosnących wątpliwościach („jak jeść?”) i chaosie, który wkrada się i mąci w naszych głowach.

Co zrobić, żeby nie zwariować w natłoku różnych, często sprzecznych, informacji?
Przede wszystkim zachowaj dystans, weź głęboki oddech, posłuchaj głosu Twojej wewnętrznej mądrości i pamiętaj, że to Ty jesteś najlepszym ekspertem w dziedzinie Twojego zdrowia, ciała i życia.

Poniżej przybliżę zasady żywieniowe oparte na moim własnym doświadczeniu, 12-letniej praktyce zawodowej i badaniach klinicznych, którymi kieruję się w codziennym życiu, a dzięki którym utrzymuję swój organizm w stanie równoWAGI.

  1. Minimum 80% energii (a zazwyczaj więcej), którą dostarczam komórkom swojego ciała pochodzi z nieprzetworzonych roślin. To one są jedynymi na Ziemi żywymi organizmami samożywnymi, które w obecności chlorofilu i energii słonecznej przyswajają dwutlenek węgla z powietrza i pobierając korzeniami wodę i związki nieorganiczne z gleby, syntetyzują substancje organiczne, węglowodany, białka i tłuszcze. Wszystkie potrzebne nam do życia składniki odżywcze pochodzą z roślin – my i zwierzęta prowadzimy jedynie swojego rodzaju ich recykling. Warzywa, ziarna zbóż, orzechy, nasiona roślin oleistych i owoce – to baza mojego codziennego menu. Wszystkie niezwykłe związki (takie jak antocyjany, karotenoidy, kwercetyna, kurkumina, kapsaicyna), które na wiele sposobów wspierają pracę naszego organizmu, chronią go, leczą, działają przeciwzapalnie i rozprawiają się z wolnymi rodnikami, pochodzą z roślin. Każdego dnia korzystam z ich mocy i cudownego potencjału.
  2. Domowe, świeże, przygotowane z dobrej jakości składników posiłki stanowią podstawę mojego odżywiania. Wymaga to oczywiście pewnego wysiłku i zaangażowania, ale naprawdę warto. Z dobrą logistyką i codzienną samodyscypliną wszystko jest do zrobienia.
    Czy to oznacza, że omijam restauracje i kawiarnie szerokim łukiem? Absolutnie nie!
    Czas spędzony w dobrej knajpce, z rodziną lub znajomymi, przy pysznym jedzonku, w miłej atmosferze, jest dla mnie chwilą wytchnienia, relaksu, przyjemności i źródłem inspiracji do kulinarnych eksperymentów w domu.
  3. Dbam o dobre nawodnienie mojego organizmu. Każdy dzień zaczynam od kubka ciepłej wody z sokiem z owoców granatu, cytryny, żurawiny, a ostatnio ciemnych „działkowych” winogron. Ważne by sok był tłoczony na zimno (nie z koncentratu), bez żadnych dodatków.
    W ciągu dnia, między posiłkami, piję ciepłą wodę, herbatki Rooibos, mieszanki ziół (uwielbiam YogiTea!), napary z imbiru, kurkumy, goździków i cynamonu.
    Pisząc o tym, co piję, nie mogę nie wspomnieć o kawie, która choć nie nawadnia, to zajmuje ważne miejsce w moim życiu 🙂 Tak – jestem kawoszem! Kawa z dobrego, świeżo mielonego ziarna, z dodatkiem „mleka” owsianego, to mój codzienny rytuał, który bardzo sobie cenię!
  4. Jem dość regularnie, średnio co 3-4 godziny, minimum 3, maksimum 5 posiłków dziennie (posiłki to wszystko, co dostarcza nam energii – koktajl lub świeżo wyciskany sok – również). Nie jem, jeżeli nie jestem głodna, ale nie dopuszczam też do uczucia silnego głodu, który trudno jest zaspokoić. Słucham potrzeb swojego organizmu i staram się do nich dopasować. Pierwszy posiłek jem zwykle dość szybko po wstaniu z łóżka, a ostatni 2 godziny przed pójściem spać.

Jeżeli chodzi o moje żywieniowe zasady, to w tych czterech punktach zawarłam właściwie wszystko. Jedzenie, choć bardzo ważne w moim życiu, nie jest jego celem. Jem tak, by mi smakowało i by mieć energię do działania! Myślę jednak, że owe reguły, nie dawałyby tak dobrych rezultatów, gdyby nie zasady zdrowego myślenia, którymi staram się kierować w życiu, ale o tym już może w innym poście.. 🙂
A Wy – jakich zasad związanych z odżywianiem trzymacie się na co dzień? Jestem ich bardzo ciekawa! Piszcie w komentarzach!

Poniżej obiecany przepis na cudowne włoskie ciasteczka z dynią i migdałami, które od pierwszego kęsa skradły moje serce! Do niedzielnej kawy idealne 🙂 Baaardzo polecam 🙂

Przepis na 14 ciasteczek:
Suche składniki:
150g mąki gryczanej pełnoziarnistej
75g cukru kokosowego (może być trzcinowy)
2 łyżki blanszowanych, pokrojonych w słupki migdałów (ok. 30g)
1 łyżka 100% kakao
Mielone przyprawy: cynamon, imbir, goździki, kardamon
Szczypta soli
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Mokre składniki:
100g puree z pieczonej dyni (u mnie Muscat. Ważne by miąższ był mączysty, a nie wodnisty)
60g aromatycznego nierafinowanego oleju kokosowego (3 łyżki)
2 łyżki naparu z siemienia lnianego (1 czubatą łyżkę zalewamy wrzątkiem i odstawiamy – gdy utworzy się kleik, a napar przestygnie, jest gotowy do użycia. Używamy całego – razem z mielonymi ziarenkami)
2-3 łyżki soku wyciśniętego z pomarańczy
1 łyżka skórki otartej z pomarańczy.
Piekarnik rozgrzewamy do temp. 180st.C. W jednej misce mieszamy wszystkie suche składniki, w drugim naczyniu dokładnie łączymy mokre (można zmiksować) i przekładamy do suchych. Wyrabiamy dokładnie ciasto (najlepiej palcami). Blachę do pieczenia wykładamy papierem. Z ciasta formujemy wałek długości ok. 20cm i średnicy ok. 4cm. Przekładamy go na papier i pieczemy bez termoobiegu 20 minut na środkowej półce. Wyjmujemy z piekarnika, zostawiamy na 5 minut do przestudzenia i kroimy w krążki grubości ok. 1,5cm. Układamy z powrotem na blaszce i pieczemy kolejne 10 minut (w połowie można przełożyć na drugą stronę). Wyjmujemy z piekarnika, studzimy i gotowe! Smacznego 🙂

Z góry dziękuję za wszystkie udostępnienia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *